Drewniane świątynie i podkarpacka kuchnia
piątek, 24 maja 2013 16:03

16 maja - Pan Krzysztof Zieliński - redaktor naczelny periodyku „Skarby Podkarpackie" zaprezentował dwa tematy dotyczące podkarpacia, a mianowicie „Zachowane drewniane świątynie na obszarze ziemi jarosławskiej" oraz „Turystyka kulinarna w naszym województwie".

 

 

SMJ Zielinski 16.05.2013 001

 

 

 

 

Pierwszy temat przedstawił nam sytuację z zabytkami drewnianymi w naszym powiecie. Okazuje się że jest jeszcze wiele kościołów do uratowania, a co gorsza wiele zniknęło juz z wielu miejscowości.

 

 

Drugi temat - bardziej smakowity - pokazał nam możliwości zwiedzania podkarpacia w ramach tzw. turystyki kulinarnej. Oto tekst Pana Krzysztofa w tym temacie:









Jak zarobić na proziaku – słów kilka o regionalnych kulinariach

Podkarpacka turystyka wiejska jest w fazie szybkiego rozwoju. Bezpośrednie relacje pomiędzy gospodarzami, a przyjeżdżającymi turystami dają w efekcie niebanalne pomysły na ciekawy wypoczynek. Jednak sam pomysł, to nie wszystko. Trzeba też coś wiedzieć o własnej okolicy, znać tradycje i historię swojej „małej ojczyzny". Bo dla turystów to gospodarze stają się oprócz kwaterodawców, także przewodnikami po okolicznych atrakcjach.

Zachowanie oraz udostępnienie dziedzictwa kulturowego i przyrodniczego polskiej wsi może się przyczynić do uatrakcyjnienia miejscowości bądź regionu. Kultura miejscowej ludności, wyrażająca się w elementach życia codziennego, zwyczajach, tradycjach, legendach czy religiach jest czymś oryginalnym, niepowtarzalnym, będąc coraz częściej bardzo ważnym czynnikiem wpływającym na decyzje wyboru konkretnego regionu jako miejsca wypoczynku. Dlatego istotnego znaczenia nabierają formy ochrony dziedzictwa kulturowego oraz sposoby jego prezentacji przez społeczność lokalną. Dziedzictwo kulturowe to z jednej strony zwyczaje, sztuka i rzemiosło ukształtowane przez ludność miejscową, tańce, wyroby sztuki ludowej, stroje i inne przedmioty codziennego użytku, miejscowe imprezy jak festiwale, lub inne okazjonalne uroczystości, z drugiej elementy odzwierciedlające życie codzienne regionu i jego tradycje, także kulinarne.

Praktycznie każda wieś - bez wyjątku - może przedstawić coś ciekawego, oryginalnego, charakterystycznego tylko dla niej samej. To jest tylko kwestia poszukania śladów tradycji kulinarnej znanej, ale często, zbyt często zapomnianej.

W krajach Unii Europejskiej jednym z priorytetów jest kultywowanie lokalnych tradycji i obyczajów. Systemem ochrony objęte są oryginalne produkty rolne oraz żywność lokalna, charakterystyczna ze względu na miejsce powstania i tradycyjny sposób wytworzenia. Podkarpacie ma walory, dzięki którym turystyka powinna stać się jego głównym atutem. Jednak nie zawsze wystarczy mieć tylko odpowiednią bazę noclegową dla turystów. Warto prezentować produkty regionalne, bo przecież one także świadczą o przeszłości regionu, obrazują też przywiązanie do tradycji. W promowaniu turystyki najważniejszy jest natomiast pomysł - oryginalny i ciekawy. A miejsc, gdzie taka wiedza wcielana jest w życie, nie brakuje w województwie podkarpackim. Warto więc przybliżyć kilka z nich.

Za tradycyjny produkt regionalny może być uznany ten, przy którym udowodniona zostanie co najmniej 25-letnia tradycja wyrobu. A na Podkarpaciu produktów spełniających te warunki jest bardzo dużo. W spisie Ministerstwa Rolnictwa jako potrawy i wyroby regionalne figuruje już 100 produktów z Podkarpacia – tym samym zajmujemy 3. miejsce wśród województw w Polsce z liczbą zarejestrowanych produktów tradycyjnych.

Sukces kulinarnych wyrobów sprzed lat zachęca wiele osób do przejrzenia wiekowych przepisów posiadanych w domowych archiwach, do szperania w kronikach, starych książkach kucharskich. Być może pozwoli na odnalezienie starych, zapomnianym przepisów i sposobów ich produkcji.

Drezyną w nieznane

Aby jednak przyciągnąć turystów z innych regionów Polski, trzeba mieć dobry pomysł. Taki właśnie realizowany jest w poddynowskim Bachórcu. W idealnym wręcz miejscu - na przecięciu szlaków z Przemyśla i Ukrainy do Barwinka i na Słowację oraz z Rzeszowa i Łańcuta w Bieszczady, a także na trasie kolei wąskotorowej Przeworsk - Dynów, jednej z największych atrakcji turystycznych Podkarpacia - stanęła karczma „Pod Semaforem". Drewno i kamień, tworzące bryłę karczmy, świetnie wkomponowują się w krajobraz Pogórza Dynowskiego. W miejscu tym zatrzymuje się wąskotorowy ekspres „Pogórzanin", którego pasażerowie mogą w ciekawy sposób spędzić przerwę w podróży.

- Chcieliśmy stworzyć oryginalne miejsce, a nie tylko kolejną restaurację. Oczywiście stawiamy na dobre jedzenie, kuchnię regionalną, tradycyjne dania. Jednak to nie wszystko. Chcieliśmy, aby wnętrza miały swój klimat, a turyści mieli także ciekawe zajęcia - mówi Janusz Jarosz, który wraz z Bolesławem Kopackim wybudował karczmę. I wydaje się, że pomysł został w pełni zrealizowany. W karczmie na ścianach widnieją stuletnie mapy kolejowe, litografie, zabytkowe karty pocztowe z najbliższych okolic. Dla zapalonych turystów niecodzienną atrakcją jest przejazd wąskotorową drezyną. Stanowi to prawdziwą próbę swych sił, bo choć „pompowanie" w pierwszej chwili zdaje się być błahostką, po kilkuset metrach może zmęczyć nawet wysportowane osoby, zwłaszcza jeśli trasa wiedzie pod górę.

Nigdy tak do końca nie wiadomo, czy zachwyci się każdy nowy klient. Jednego zauroczy smak żuru dynowskiego (gotuje się go zawsze na zakwasie, przyrządzonym przez Irenę Kopacką). Innego wielkość dań: naczynia podają olbrzymie, porcje też niemałe: zupy co najmniej pół litra. I żadnych półproduktów, wszystko świeże, własnej roboty, bez dziadostwa!

Flisactwo nie zginęło

Retman to odpowiednik kapitana statku. Jest najważniejszą osobą na tratwie i w czasie spławu. Dziś w Ulanowie tę funkcję pełni Marian Łabęcki. Bractwo Miłośników Ziemi Ulanowskiej pw. Świętej Barbary, co roku wypływa na rożne wody – także poza granicami Polski - bierze udział w spławach, uświetnia uroczystości wielu podkarpackich miast leżących nad rzekami regionu. Ale przede wszystkim kultywuje ulanowskie tradycje.

Chcąc odtwarzać flisy jak najwierniej przypominające te sprzed wieków, szukano także specjałów jakimi przed laty raczono się na tratwach. Najważniejszym z nich, stanowiącym podstawę żywienia w czasie spławu był chleb chrupacki zwany flisackim. Jak mówi retman, po wielu latach poszukiwań i prób odtworzono ten chleb dbając o wszystkie szczegóły pierwowzoru.

- Chleb był bardzo pożywny i co ważne, nawet jak miał już dwa tygodnie, nie był suchy ani nie kruszył się. Wszystko dzięki temu, że pieczony był z mąki razowej z dodatkiem usmażonej słoniny albo smalcu. Z ciasta chlebowego ze skwarkami formowano dopiero bochenki, które pieczono – mówi Maria Łabęcka. Zgodnie z tradycją, chleb taki wypiekały żony retmanów i tak jest także obecnie. Żona retmana, Maria Łabęcka co kilka tygodni wypieka ten flisacki specjał, który zabierany jest na spław.

Z pasterskiej kuchni

Waldemar Maziejuk, właściciel Rodzinnego Gospodarstwa Ekologicznego „FIGA" w Mszanie, wraz z synem Tomaszem produkuje sery kozie i krowie. Dwa z nich - bryndza kozia i ser kozi „wołoski" biały i wędzony znajdują się na liście produktów tradycyjnych. Jak mówi Waldemar Maziejuk, ekologią interesował się już od ponad 20 lat, a kiedy pracował w Igloopolu, zapisał się nawet na dwuletnie studium podyplomowe na Akademii Rolniczej w Krakowie. Kilka lat temu dowiedział się o Polskim Towarzystwie Ekologicznym działającym w Lublinie i zdecydował się na zajęcie się uprawą ekologiczną. Otrzymał certyfikat i jest to pierwsze certyfikowane gospodarstwo tego typu w gminie Dukla. Produkowane jest tam mleko ekologiczne kozie i krowie, sery. Produktami regionalnymi są sery kozie: bundz kozi, ser kozi „wołoski" biały i wędzony.

- W naszym gospodarstwie produkujemy sery metodą tradycyjną, związaną z tym regionem. Znaleźliśmy informacje, że Mszana została założona na prawie wołoskim w 1435 roku, a Wołosi którzy się tu osiedlili płacili swojemu panu daninę serami. Wiemy, że hodowali właśnie kozy, więc postanowiliśmy produkować tylko sery kozie, ponieważ mogą je jeść również alergicy - mówi Waldemar Maziejuk.

Wyroby z „Figi" są doceniane. W konkursie „Kulinarne dziedzictwo" organizowanym przez Polską Izbę Produktu Regionalnego i Lokalnego przy współudziale Funduszu Współpracy programu Agro-Smak 2, firma dwukrotnie zajęła III miejsce w kategorii „produkty pochodzenia zwierzęcego", a także nominację do Perły 2005. Najważniejsze jest jednak uznanie klientów, a ci bardzo chętnie kupują dukielskie sery. Obecnie można je kupić w sklepach ekologicznych w Rzeszowie, Warszawie, a także na Śląsku.

Pasterska tradycja

Tradycyjna regionalna kuchnia bieszczadzka to potrawy wywodzące się z menu dawnych mieszkańców tych regionów: Bojków i Łemków. Te nacje z kolei wywodzone są jeszcze z tradycji pasterskich Wołochów. Z terenu Półwyspu Bałkańskiego w XIII, XIV i XV wieku kierując się na północ wzdłuż łuku Karpat przywędrowali do Polski. Migracja ta, której główna fala miała miejsce w latach 70. XIV wieku dotarła w rejony górzyste, dając poprzez asymilację z autochtoniczną ludnością ruską początek dzisiejszych Łemków, Bojków czy Hucułów. Tradycja ta, widoczna w kulturze i religii istotny wpływ miała także na potrawy.

Znawcy twierdzą, że kuchnia łemkowska czy bojkowska była prosta, ale bardzo smaczna, oparta na ziemniakach, kapuście, kaszach, pieczywie i przetworach mlecznych. Na łemkowski czy bojkowski stół trafiały płody z przydomowego ogródka, z pola i grzyby z okolicznych lasów. Z wyjątkiem soli przypraw właściwie nie używano, a na co dzień aromat potrawom nadawały kawałki oszczędnie dzielonej słoniny. W niedużych gospodarstwach zwierząt hodowano niewiele, więc mięso http://www.beskid-niski.pl/index.php?pos=/galeria&ID=2189pojawiało się na stole tylko przy wielkich okazjach: na weselu, kermeszu czyli odpuście, czy też z okazji świąt.

W typowej łemkowskiej chyży na żeliwnej płycie kuchni znaleźć można było garnki, w których dochodziły kasza lub polewka, gotowały się ziemniaki. W piecu chlebowym piekł się chleb na zakwasie lub tertianyky (rodzaj placków ziemniaczanych na liściu kapusty). Z dawnych specjałów trzeba wymienić jeszcze hałuszki (kluseczki z odcedzonych tartych ziemniaków z jajkiem wrzucane na wrzątek, a podawane z mlekiem, masłem i cebulką), pancaky ze skwarkami lub masłem albo kiesełycię, czyli zbliżoną do żuru, przygotowywaną z kiszonej mąki owsianej i żytniej zupę.

Podkarpacie stoi hartaczami, krężałkami, kugielem, bulwiokiem, hałuszkami, małdrzykiem, szabanką, bałabuchami czy krupniakiem. Te produkty są jeszcze sublokalne, znaleźć je, kupić i posmakować można tylko znając adresy producentów, którymi najczęściej są koła gospodyń wiejskich czy właściciele gospodarstw agroturystycznych. Wszędzie jednak można znaleźć wyśmienity żur oraz dziesiątki rodzajów pierogów. Powstałe na miejscu zachwycają pomysłowym smakiem i jakością wykorzystanych do ich wyrobu produktów.

Zdaniem specjalistów ich wyrób to sposób na prowadzenie działalności gospodarczej i zarabianie pieniędzy w kontekście zainteresowania rynku tradycyjnymi wyrobami opartymi na dawnych przepisach i sposobach produkcji. Szczególnie jest to wskazane na Podkarpaciu, gdzie przy niedużych gospodarstwach istnieje możliwość uruchomienia produkcji opartej o dawne receptury. Jeśli nawet na początku nie będzie to produkcja na zbyt dużą skalę. A produkt lokalny to także szansa zdobycia nowych rynków zbytu oraz promocji całego regionu.

Podkarpacie ma unikalny w skali europejskiej surowiec: zboża, zwierzęta hodowlane, warzywa, owoce. Powstałe z nich produkty są znakomite w smaku, ale przede wszystkim mają coś, co jest już rzadko spotykane w świecie. Są mianowicie wolne od tak wielkiej ilości dodatków chemicznych, jaką mają produkty rolnictwa „starej Unii". To właśnie ta chemia „zabija" wartości zdrowotne i smakowe. Zdrowa, naturalna żywność to w dzisiejszym świecie skarb bezcenny. I między innymi dlatego zapraszamy w odwiedziny w nasze strony. Smacznego na Podkarpaciu.

Krzysztof Zieliński, Redaktor Naczelny Regionalnego dwumiesięcznika „Skarby Podkarpackie"

 

Polecamy

krs

Naszą witrynę przegląda teraz 5 gości 
Odsłon : 554751